wtorek, 26 sierpnia 2014

Rozdział 5.

Luke's POV

Praktycznie cały dzisiejszy dzień chodziłem bez celu po salonie. Nie miałem żadnego zlecenia, ani nic. Chłopaki pojechali sobie do wesołego miasteczka, proponowali mi żebym pojechał z nimi ale takie coś nie jest w moim typie. Wole szwędać się bez celu po ulicach.
Na szczęście po kilku godzinach przyszło moje wybawienie, czyli dźwięk oznaczający nowego sms'a. Był on od Wayne'a, o wow nareszcie coś ciekawego. Otworzyłem ją.

                                       

Z chytrym uśmieszkiem na twarzy odpisałem mu.

                                     

Zablokowałem telefon i schowałem go do kieszeni, szybkim krokiem ruszyłem do korytarza. Narzuciłem na siebie bluzę i okulary przeciwsłoneczne. Założyłem buty i wyszedłem z domu zamykając go na klucz.
 Wszedłem do garażu. Wybrałem najsłabsze auto jakie miałem, bo chciałem udowodnić temu dupkowi, że nawet najsłabszym autem z nim wygram. Tak, zgadza się, Wayne nigdy nie był za dobrym kierowcą.  Wygrał z nim nawet najsłabszy, początkujący chłopaczek.
Wsiadłem do auta i odpaliłem go. Włączyłem radio i pojechałem w strone toru gdzie miał odbyć się wyścig. Po niecałych 40 minutach byłem na miejscu. 
Wysiadłem z auta i już widziałem jak ludzie szepczą coś do siebie patrząc na mnie. Pokręciłem z niedowierzeniem głową, ludzie w tym wieku przerażają mnie swoją głupotą.
Rozejrzałem się i wsiadłem spowrotem do auta, podjechałem do swojego miejsca na linii mety. Zauważyłem śmiejącego się Wayne'a w rogu, patrzył prosto na mnie. Chytrze się uśmiechnąłem. 
Po kilku minutach w końcu na środek wyszła jedna z dziwek. W ręku trzymała chustę, która po chwili została upuszczona co oznaczało że wyścig się zaczął. Ruszyłem z piskiem opon z miejsca, jechałem zaraz za Wayne'm, już miałem go wyprzedzać aż nagle coś mocno uderzyło w klape mojego auta. Wpadłem w poślizg uderzając o "barierki bezpieczeństwa". Moja warga była rozwalona, a z łuku brwiowego spływała krew w wyniku uderzenia. Wysiadłem z auta i zobaczyłem Wayne'a i ludzi unuszących i wiwatujących go w góre.
Zaczęła zbierać się we mnie wściekłość. Wkurzony, a taczej wkurwiony wsiadłem do zapasowego auta i ruszyłem z piskiem opon. Już po 20 minutach byłem w domu, wysiadłem z auta i zatrzasnąłem drzwi. Otworzyłem drzwi i wszedłem do domu. Zobaczyłem ją siedzącą na kanapie.
Szybko i mocno złapałem ją za ramie i pociągnąłem do swojego pokoju, rzuciłem na łóżko i zamnknąłem drzwi na klucz. Dziewczyna zaczęła się wyrywać i próbować uciec, ale oczywiście jej na to nie pozwoliłem.
- Luke, zostaw mnie! Prosze nie rób mi nic! - krzyczała ale teraz nic do mnie nie docierało.
Ściągnąłem z siebie spodnie, a potem bokserki. 
Dziewczyna zaczęła krzyczeć i płakać, nie obchodziło mnie to. Miała mnie tylko zaspokoić. 
Podszedłem do dziewczyny i uderzyłem ją w twarz, nie za mocno ale na tyle że otworzyła buzie. W tym czasie włożyłem w jej piękną buźke swojego przyjaciela, zacząłem sam nim poruszać, bo dziewczyna nie wyrażała do tego chcęci. Krztusiła się łzami. Odchyliłem głowe w tył i pojękiwałem, przyśpieszyłem, wsadziłem go do samego końca, dziewczyna zaczęła się krztusić a ja spokojnie doszedłem. Wyjąłem go z jej ust i zatkałem jej nos.
- Połknij to sobie jeszcze pożyjesz. - uśmiechnąłem się wrednie.
Dziewczyna wykonała moje polecenie, a ja ubrałem się i wyszedłem z mojego pokoju trzaskając drzwiami. 
Kath's POV
Nie mogłam uwierzyć, że Luke mógł zrobić coś takiego... To znaczy wiedziałam, że on jest zły, ale tego się po nim nie spodziewałam.
Siedziałam na łóżku i płakałam, a raczej ryczałam. Chciało mi się wymiotować gdy przypominało mi się to wszystko. Powoli nadal płacząc wstałam i poszłam do siebie do pokoju gdzie zamknęłam się na klucz. Usiadłam zapłakana na łóżku i wyciągnęłam spod niego małą żyletkę. Zaczęłam wykonywać głębokie cięcia przypominając sobie wszystko. Robiłam to do tego czasu, aż straciłam przytomność.
-------------------------------------------------
Bardzo, BARDZO, B A R D Z O przepraszam że tak długo nie było rozdziału, ale moja wena wręc wyparowała. No więc... mam nadzieje że się spodoba i licze na wasze komentarze.
Kocham <3

środa, 13 sierpnia 2014

Rozdział 4.

 Luke's POV
Uciekła nam, nie wiem jak ale to zrobiła. Obiecałem sobie, że tego pożałuje. W środku nocy gdy upewniłem się że dziewczyna śpi spokojnie, powoli i ostrożnie wszedłem do domu, zamykając za sobą drzwi na klucz. Zobaczyłem że w kuchni świeci sie światło, więc pewnie tam jest nasza zdobycz.
Szybkim krokiem wszedłem do kuchni i zanim chlopak zdążył się odezwać dostał kilka razy w twarz. Upadł uderzając głową o blat, za nogi wyciągnąłem go szybko z mieszkania i wsadziłem do swojego czarnego van'a.
Wsiadłem spokojnie za kierownicę i odpaliłem auto, włączyłem radio i ruszyłem. Po niecałych 30 minutach byłem w naszym domu. 
- Josh, Ash! - zawolałem kumpli. Długo nie musiałem czekać bo po chwili w drzwiach pojawili się chłopaki.
- Co tam masz? - zapytał zaciekawiony Ashton podchodząc do samochodu.
- Powiedzmy, że zdobycz dzięki której Katy wróci do nas szybciej niż Matt wciąga spaghetti - uśmiechnąłem sie zwycięsko wyciągając nadal nieprzytomnego chłopaka z samochodu.
- Ash, przygotuj jakiś uroczy kącik dla tego pana - powiedziałem taszcząc chłopaka do domu.
                                                        ~*~
Kath's POV
Dochodziła dwunasta a ja nadal nerwowo chodziłam po domu.
Jak ja mogłam go w to wplątać? Przecież on był niewinny, jezu jaka ja jestem głupia. 
Musze iść na to spotkanie, musze odzyskać Dan'a, nie pozwole żeby coś mu się stało, i to jeszcze z mojej winy. A jeśli już go zabili? A jeśli już leży martwy gdzieś w lesie?
Szybko ubrałam buty i wybiegłam z domu, pobiegłam do parku, bardzo się bałam ale wiedziałam że musze to zrobić. Zauważyłam znane mi już dość dobrze blond włosy, zauważyłam też reszte jego ekipy i... dość poważnie pobitego Dan'a. Łzy zaczęły spływać po moich policzkach, a w środku mnie zaczął zbierać się gniew. Pewnym krokiem podeszłam do chłopaków.
- Czyli jednak jej zależy. - zaśmiał sie Matt.
A ja myślałam że on był spoko. Najwidoczniej sie myliłam.
- Puśćcie go. - powiedziałam próbując się nie jąkać.
W odpowiedzi usłyszalam tylko śmiech.
- Idziesz z nami. - Josh złapal mnie za ramie.
- Ale macie go puścić.... prosze... - dodałam spokojniej pozwalając łzom spokojnie spływać. 
- Oczywiście, księżniczko - Luke popchnął chłopaka na chodnik - radze ci nie robić czegoś głupiego - puścił mu oczko.
Pociągnęli mnie za ręke do samochodu. Krzyczałam i wyrywałam się, wołałam o pomoc ale dostałam tylko smutne spojrzenia ludzi. Dlaczego nic nie robią? Dlaczego nie chcą mi pomóc? Może się ich boją?
Wrzucili mnie do samochodu i zastrzasnęli drzwi. Zwinęłam się w kulke i płakałam, co ja mówie, ja ryczałam. Zabrali mi wszystko co było dla mnie ważne. Zburzyli wszystko bezpowrotnie. Już nigdy nie uda mi się tego odzyskać. Zniknęło, wyparowało, nie ma. 
Po kilku minutach, które dla mnie były jak godziny, bo musiałam je spędzać z nimi, byliśmy na miejscu.
Spojrzałam przez okno i nie zauważyłam tego szarego domu, zobaczyłam duży, przytulny domek, o brzoskwiniowym kolorze. Był na odludziu, prawdopodobnie zrobili to specjalnie żebym nie uciekła. Teraz to wpadłam.
Josh szybko wysiadł z samochodu i otworzył drzwi z mojej strony, wziął mnie na ręce jednym zwinnym ruchem i ruszył spokojnie do domu. Wyrywałam się, krzyczałam chociaż wiedzialam że nikt mnie tu nie usłyszy, zostalam sama z bandą psycholi. Czuje się jak w jakimś jebanym fanfiction, które ostatnim czasem bardzo lubiałam czytać. 
Chłopaki zatrzymali się pod drzwiami, Ashton wyciągnął klucz i wsadził go do dziury, przekręcił go i otworzył drzwi. Wepchnęli mnie do środka. Od razu zaczęłam się rozglądać, w środku było dość przytulnie, wielki salon, nowoczesna kuchnia, taras i ogród z jeziorem oraz basenem. 
Bez przystanku zostałam poprowadzona prawdopodobnie do "swojego pokoju", tyle że ściany były całe białe, a w środku było jedynie stare łóżko. Spojrzałam na Luke'a, domagając się wyjaśnień.
- Za każdym razem, gdy będziesz grzeczna i gdy wypełnisz nasz rozkaz będziesz mogła wybrać sobie jakąś jedną rzecz do udekorowania pokoju. - wyjaśnił.
Kiwnęłam głową i powoli poszłam w strone łóżka, niepewnie na nim usiadłam i spojrzałam na chłopaków, oni tylko bez słowa na siebie spojrzeli, pokiwali głowami i wyszli z mojego pokoju. Usłyszałam brzdęk co oznaczało że zamknęli mnie w pokoju.
Zrezygnowana położyłam się na łóżko i pozwoliłam moim powiekom opaść, zasnęłam. 
Po godzinie obudziło mnie skrzypienie, spojrzalam na drzwi i ujrzałam Luke'a niosącego tackę z naleśnikami i nutellą, uśmiechnęłam się na sam widok czekolady. Polożył tace na moich nogach.
- Smacznego, kochanie. - pocałował mnie w czoło i wyszedl z pokoju oczywiście zamykając go na klucz.
Zdziwił mnie trochę ten pocałunek, ale byłam za bardzo głodna by teraz o tym myśleć. Wzięłam nóż do ręki i odkręciłam nutellę, nałożyłam grubą warste na naleśnika, bo kto mi zabroni, i zaczęłam jeść z apetytem.

piątek, 1 sierpnia 2014

Rozdział 3.


Luke's POV:
Gdy tylko Kath poszła do swojego pokoju, wstałem i ruszyłem do drzwi. Ubrałem czarne vansy i otworzyłem drzwi. Oparłem się o ich framuge po czym wyciągnąłem z kieszeni kluczyki.
- Idziemy się zabawić? - zapytałem z uśmiechem na twarzy. Wiedziałem że się zgodzą, bo wyścigi kochali tak samo jak ja. Zawsze wygrywałem, przez co cieszyłem się dość dużą popularnością.
Po pięciu minutach w końcu zorientowali się o co chodzi i zerwali się z kanapy.
- A co z dziewczyną? Jak ucieknie? - zapytał Matt.
- Tak czy inaczej ją znajdziemy. - powiedziałem z pewnością.
Wyszliśmy z domu oczywiście zamykając go na klucz i ruszyliśmy do garażu. To było moje ulubione miejsce, uwielbiałem przebywać tu sam z autami które wygrywałem na wyścigach. Miałem nawet już miejsce na nowe auto.
Wszyscy wzięliśmy swoje samochody i ruszyliśmy. Podróż nie trwała długo, po chwili byliśmy na miejscu. Wysiadłem z auta i od razu usłyszałem pomruki niezadowolenia. Bo, ups, nie dostaną dzisiaj nowego auta.
Reguły są proste: ten kto będzie pierwszy na mecie i najmniej zniszczy swoje auto - wygrywa. Za nagrode dostaje auto przeciwnika i pięniądze, równe pięć tysięcy.
Spojrzałem na auto przeciwnika, BMW M3 E92. Łatwizna. 
Wsiedliśmy do samochodów a na środek wyszła jedna z dziwek Wayne'a, a już po kilku minutach wygrałem wyścig, bo auto przeciwnika, jakimś dziwnym cudem, uderzyło w barierki i sie rozbiło. Chłopak pewnie już nie żył, ale no trudno. Tak to jest gdy ściga się ze mną.
Dumny z siebie wyszedłem z auta, od razy powitały mnie oklaski i wrzaski dziewczyn. Zebrała się wokół mnie dość duża grupa osób i podniosła mnie wiwatując. Podeszli ze mna do przeciwnika, który na szczęście miał tylko kilka złamań. Pokazał mi swoje auta, a ja wybrałem  to które najbardziej przypadło mi do gustu. Zawołałem Josh'a bo on był tym najbardziej ostrożnym żeby prowadził nowo nabyte auto. Wiedziałem, że go nie rozbije, darzyłem go zaufaniem tak jak reszte. Oczywiście oprócz tej dziewczyny, już dawno zgwałciłbym ją i wywalił na zbity pysk na ulice nie zważając na nic. Ale tego nie zrobiłem, może wydawało się to dziwne, ta dziewczyna miała coś w sobie, coś co odsuwało mnie od niej, coś co kazało mi ją chronic za wszelką cene. Jeszcze nie wiem czym jest co "coś" ale wiem że musze sie tego dowiedzieć.
Wsiadlem spowrotem do swojego auta tak jak cała nasza ekipa i odpaliłem go. Ruszyłem w strone domu, w którym po chwili byłem. Ściągnąłem buty i zrzuciłem z siebie cienką bluzę. Rozejrzałem się po pokoju z nadzieją że nie obudziłem Katy*.
Na moje szczęście dziewczyna nadal spała, poczłapałem do kuchni i wyciągnąłem z lodówki energetyka, otworzyłem go i wypiłem. Spojrzałem na zegarek, który wskazywał trzecią nad ranem. Usiadłem na blacie i myślałem nad tym co porobić, aż zadzwonił mój telefon. Odebrałem go.
- Takk.... Dlaczego? okay...... Zaraz będe. - rozłączyłem się i zeskoczyłem z blatu.
Poszedlem do korytarza i ubrałem buty, bluze i na wszelki wypadek wziąłem okulary przeciwsłoneczne. Zawiesiłem je na kołnierzu i wyszedłem z domu.
Kath's POV: 
Obudziłam się rano, przynajmniej tak sądze, bo nie miałam tu okien. Wyciągnęłam spod łóżka białe, miękkie kapcie, które dostałam od chłopaków "za nagrode". Po cichu złapałam za klamke i otworzyłam drzwi, zeszłam po schodach do kuchni. Nie zauważyłam chłopaków co wydawało mi się dość dziwne. Wzięłam to za szanse, ktoś się nade mną ulitował. Szybko zebrałam swoje rzeczy i wybiegłam z domu. Panicznie się rozglądałam, a ludzie dziwnie się na mnie patrzyli. W sumie nie dziwie im się, mam na sobie piżame w małpki i rozglądam się jak wariatka. Pewnie wzięli mnie za psycholke, której udało się uciec z psychiatryka i boi sie że ktoś ją znajdzie. 
Szukałam kogoś, kogokolwiek aby mi pomógł. Pozwolił zostać na kilka dni u siebie. Nagle wpadłam na jakiegoś wysokiego chłopaka, miał postawione na żelu czarne włosy i kolczyk w policzku. Skądś go kojarzyłam, ale nie mogłam sobie  przypomnieć skąd. Chłopak chyba mnie poznał, bo wziął mnie za ręke i szybko pociągnął do bloku, w którym pewnie mieszka. Nie protestowalam, bo pewnie też tak zrobilibyście. Lepiej zostac z bandą psycholi, czy z chłopakiem którego skądś się zna? Nie wiem jak wy, ale ja wybieram tą pierwszą wersje.
Chłopak szybko odkluczył drzwi i weszliśmy do środka. Myślałam, że zastane tam butelki po alkoholu, wszędzie brudne ubrania, w całym mieszkaniu będzie czuć dym papierosowy. No wiecie, tak jak mieszkanie chłopaka. Ale nie, tutaj wszystko było na swoim miejscu, a w całym mieszkaniu pachniało wanilią. 
Ściągnęłam buty i usiadłam na kanapie zaraz obok chłopaka.
- Więc... Um.. Pamiętasz mnie? - chłopak spojrzał na mnie tymi swoimi brązowymi oczami, które skądś kojarzyłam.
- Przepraszam, ale nie. Powiesz mi? 
Chłopak spuścił głowe, pewnie zawiedzony tym że go nie pamiętam.
- Pamiętasz tego grubego chłopaka z osiedla? Ten, z którym tak bardzo lubiałaś się bawić. Ten, który był twoim jednym przyjacielem. Ten, który musiał wyjechać w wieku 16 lat.
- Dan... - powiedziałam cicho i zobaczyłam jak chłopak kiwa głową - Dan! - rzuciłam się na jego szyje tuląc go najmocniej jak potrafiłam. 
Daniel, chłopak odstawał tak samo jak ja. Tak samo jak ja był wyzywany w szkole. Zaprzyjaźniliśmy się, ufaliśmy sobie bezgranicznie, wszystko było świetnie dopóki Dan nie musiał wyjechać, spytacie pewnie "dlaczego?". Otóż, dlatego że podczas jednej z lekcji został prawie zabity. Jego rodzice zdecydowali że wyjadą daleko stąd.  Straciliśmy kontakt właśnie przez jego rodziców. Zabronili nam się kontaktować, bo myśleli że to przeze mnie prawie go zabili. Tak, bolało jak cholera.
A teraz widze go tutaj, bardzo się zmienił. Ale tylko z wyglądu, charakter pozostał taki sam. Byłam szczęśliwa że go spotkałam, zobaczyłam, porozmawiałam.
- Nie wierze, że to Ty! Tak bardzo się zmieniłeś, i jeszcze ten kolczyk! James! - uśmiechnęłam się szeroko, a chłopak zaśmiał się na moją reakcje.
- Więc co ty tutaj robisz? - zapytał patrząc na mnie.
- To długa historia. - westchnęłam.
- Mam czas.
Tak o to skończyłam z Dan'em opowiadając mu wszystko co zdarzyło się gdy nie mieliśmy kontaktu, znienawidził chłopaków i zgodził się żebym została u niego.
Skończyliśmy oglądając Martwe Zło i śmiejąc się z Dan'a który wkładał popcorn do uszu, nosa.
                                                    ~*~
Rano obudziłam się i tak jak zawsze w moich pięknych kapciach poczłapałam do kuchni. Rozglądałam sie za Dan'em, którego nigdzie nie widziałam. 
Weszłam do kuchni, a to co tam zauważyłam przyprawiło mnie o dreszcze. Nie te przyjemne, wręcz przeciwnie. Wszystko było tam porozwalane, a na balcie leżała jakaś kartka zaplamiona krwią.
Przerażona spojrzałam na nią i przeczytałam: 
"Jeśli chcesz jeszcze zobaczył swojego przyjaciela masz zjawić się w opuczonym domu za tym blokiem. Do zobaczenia o 12, Kochanie xx"
-----------------------------
*Kate - Kath, Katherine, Kate, Katy. Tak będe pisać imie naszej głównej bohaterki :)
Do napisania xx