sobota, 20 września 2014

Rozdział 6.

Josh's POV: 

Już od godziny próbowaliśmy dodzwonić się do Luke'a . Zaraz po tym jak wszedł mocno wkurwiony do domu i zabrał Katy do pokoju było słychać tylko krzyki i płacz dziewczyny. Potem wyszedl z domu i już od czterech godzin nie wracał, nie odbieral telefonów, nie mieliśmy się z nim jak skontaktować.

Luke's POV: 

Chodziłem ciemnymi uliczkami Los Angeles co chwile kopiąc kamienie, które pojawiały mi sie na drodze.
Zatrzymałem się przy drabinie, która przyczepiona była do ściany budynku. Wspiąlem się na nią i poszedłem na samą góre, już po chwili byłem na dachu dość wysokoego bloku. Była noc, a gwiazdy świeciły tak mocno, że mogłoby się wydawać że jest dzień.
Usiadłem na skraju "zrzucając" nogi w dół. Patrzyłem na jadące samochody.
                                              
                                    

Myślałem o Katy, o tym jaki dla niej jestem. O tym co zrobiłem. O tym, że ona mi już nie wybaczy. Jestem złym człowiekiem, dobrze to wiem. Nie chce litości, nie lubie tego. Ludzie mówią "będzie dobrze" a tak naprawde mają na myśli "umieraj w cierpieniach, nie potrzebuje cie". Owszem, wiem coś o tym. Ludzie nie są dobrzy, ale starają sie zmienić. Niektórym to wychodzi, a niektórym nie. Ja zdecydowanie jestem w tej drugiej grupie. 
Nagle zaczęły mnie nachodzić myśli. A co jeśli skoczyłbym? Ktoś by tęsknił? Zaśmiałem sie na to. Większość ludzi mnie nienawidzi, więc dlaczego miałbym sie nie zabić? Zasnąć na zawsze? Dać wszystkim spokój? Dla Katy to byłoby najlepsze. Spuściłem głowe, patrząc w dół, chłopaki nadal próbowali sie do mnie dodzwonić ale ja nie miałem ochoty na rozmowe. 
Nagle poczułem czyjąć ręke na ramieniu. Nie oderwałem wzroku od ziemi, dobrze wiedziałem że to Matt. Inni zrobili by wejście typu: "Luke kurwa co ty robisz?! Czemu nie odbierasz?! Martwiliśmy sie!". Chłopak nic nie powiedział, usiadł tylko obok mnie patrząc także w dół.
I znów wróciły te myśli.
- Jeśli Ty to i ja. - powiedział Matt jakby czytając mi w myślach. Miałem go za bardzo dobrego przyjaciela. Nie to, że reszta nimi nie była. Po prostu z Matt'em było inaczej... On był bardziej... Wyrozumiały? Chyba tak można to nazwać.
- Kath mnie nienawidzi, prawda? - spojrzałem na niego. Miałem nadzieje że odpowie "Nie" i wszystko wróci do normy. Niestety musiało potoczyć się inaczej.
- Stary... Ja nie wiem co ty jej zrobiłeś, ale nie tak łatwo Ci wybaczy. Musisz sie bardziej postarać. - Patrzył na mnie cały czas.
- Wiem.. Wracajmy już. - Wstałem z budynku  i otrzepałem sie z kurzu. Matt zrobił to samo. Zeszliśmy po drabinie na dół.
- Matt.. um.. mam prośbe. - Zacząłem.
- Tak? - Spojrzał na mnie prosząc abym kontynuował.
- Bo umm.. - Pokazałem na sklep z misiami - Czy mógłbym... Um.. No wiesz? 
- Kupić jej misia? - Zaśmiał sie. - Tak, jasne myśle że to dość dobry pomysł. - Poklepał mnie po ramieniu. 
Ruszyliśmy do sklepu. Popchnąłem drzwi i razem weszliśmy do środka. Zacząłem rozglądać sie za jakimś dużym misiem.
                                                

Szybko złapałem misia w ręke i pokazałem Matt'owi na co ten kiwną entuzjastycznie głową. Poszedłem do kasy i zapłaciłem za misia, pakując go w ładne pudełko. Wyszliśmy ze sklepu.
Nie miałem pojęcia jak jej go dam, bo nie byłem przyzwyczajony do dawania prezentów. Można powiedzieć że to był mój pierwszy raz. 
                                                             ~*~
Kath's POV: 

Siedziałam razem z chłopakami w salonie. Dzisiaj wyjątkowo byli dla mnie bardzo mili, oglądaliśmy filmy, graliśmy w gry i ogólnie dobrze sie bawiliśmy. Udało mi sie zapomnieć o tym co Luke mi zrobił. Nadal nie mogę uwierzyć że był do czegoś takiego zdolny. 
Teraz siedzieliśmy na kanapie a Josh grał na gitarze śpiewając 5 Seconds Of Summer - Voodoo Doll. Piosenka bardzo mi sie spodobała i już po chwili zaczęłam śpiewać razem z nim. 
Piosenke przerwało nam skrzypienie drzwi. Wszyscy wychylili głowy tylko po to żeby zobaczyć Matt'a i Luke'a z jakimś dużym pudełkiem. Jego wzrok od razu padł na mnie, na co ja wstałam i już chciałam wejść na góre po schodach gdy zatrzymał mnie Josh.
- Katy, przynajmniej go wysłuchaj. - zaczął.
- Ja mam go wysłuchać?! A dlaczego on nie mógł wysłuchać mnie gdy krzyczałam aby przestał?! - krzyknęłam przerywając mu.
Josh'a chyba zatkało, bo puścił mnie. Szybko pobiegłam na góre i zamknęłam się w swoim pokoju. Rzuciłam na łóżko i zaczęłam szlochać, wszystkie te wspomnienia wróciły.
Usłyszałam pukanie do drzwi, ale nie było ono takie jak zwykle. Było ciche i spokojne.
- Delilah? - usłyszałam cichy głos Luke'a. - Przynajmniej mnie wysłuchaj... Potem dam ci spokój.
Dość długo rozważałam decyzje czy go wpuścić ale w końcu to zrobiłam. Usiadłam szybko spowrotem na łóżku przykrywając się kołdrą pod brode.
- Czego chcesz? - wyszeptałam.
- Katy. Ja....um... chodzi o to, że.... ja chciałbym.. - jąkał się.
Wtedy zdałam sobie sprawe, że odkąd tu jestem nigdy nie był taki spięty, nie jąkał sie. A teraz? Zachowuje sie jakby miał mi tu zaraz zemdleć.
- J..ja chciałem.... przeprosić. - Westchnął głośno.
- I myślisz że te przeprosiny coś dadzą?! Myślisz że od razu ci wybacze?! - Uniosłam sie.
- Nie... Chce tylko żebyś wiedziała że tego nie chciałem. Byłem wkur... - nie dokończył.
- Zawsze tylko te jebane wymówki! - przerwałam mu.
On tylko westchnął, wstał z łóżka i wyszedł z pokoju.
Dopiero teraz zauważyłam, że na łóżku leży duże pudełko. Pewnie Luke go zapomniał, już miałam wziąć pudełko i pójść za nim gdy zobaczyłam małą karteczke z napisem "Przepraszam ~ Luke xx". Usiadłam i otworzyłam pudełko, zauważyłam pięknego misia. Od razu mi się spodobał, był słodki i... duży. W końcu będe miała się do kogo przytulić i opowiedzieć co się u mnie dzieje. Będzie moim przyjacielem, któremu będe sie zwierzać. Może brzmi głupio, ale jeśli zamykają cię w domu z jakimiś psycholami to nie tak łatwo jest nie zgłupieć. 
W chwili gdy już miałam zgasić światło i iść spać usłyszałam pukanie do drzwi. Nie odpowiedziałam, to pewnie tylko Luke. Ale nie, zamiast jednego wgięcia na materacu poczułam ich aż trzy. 
- Kath? Śpisz? - usłyszałam szept prawdopodobnie Ash'a.
- Nie, kurwa przytulam poduszke bo jej smutno. - Warknęłam.
- Spokojnie, chcemy pogadać. - Odezwał się Josh.
- Nie mamy o czym. - Schowałam twarz w poduszce.
- O Luke'u - Zaczął Matt. - Musisz go zrozumieć. On naprawde żałuje. Nie chciał tego.
- Jak mam go zrozumieć?! On mnie prawie zgwałcił! - Krzyknęłam już wkurzona całą tą sytuacją. Wszystko kręciło się wokół Luke'a.
- Wybacz mu. Naprawdę był załamany gdy do niego przyszedłem. I... prawdopodobnie miał myśli samobójcze. - powiedział Matt.
I wtedy mnie zamurowało. Luke i myśli samobójcze? To nawet nie pasuje. A może ma problemy? Może nie jest tak silny jak sie wydaje? Może jego mechanizmem obronnym jest takie zachowanie? Nie wiem. I nagle poczułam potrzebę porozmawiania z nim, zapytania czy wszystko dobrze. Nie wiem co sie ze mną dzieje, chce pomóc chłopakowi który prawie mnie zgwałcił? 
Nie chciałam dłużej o tym gadać ani tymbardziej myśleć. Wtulilam się mojego misia i zasnęłam. 

wtorek, 26 sierpnia 2014

Rozdział 5.

Luke's POV

Praktycznie cały dzisiejszy dzień chodziłem bez celu po salonie. Nie miałem żadnego zlecenia, ani nic. Chłopaki pojechali sobie do wesołego miasteczka, proponowali mi żebym pojechał z nimi ale takie coś nie jest w moim typie. Wole szwędać się bez celu po ulicach.
Na szczęście po kilku godzinach przyszło moje wybawienie, czyli dźwięk oznaczający nowego sms'a. Był on od Wayne'a, o wow nareszcie coś ciekawego. Otworzyłem ją.

                                       

Z chytrym uśmieszkiem na twarzy odpisałem mu.

                                     

Zablokowałem telefon i schowałem go do kieszeni, szybkim krokiem ruszyłem do korytarza. Narzuciłem na siebie bluzę i okulary przeciwsłoneczne. Założyłem buty i wyszedłem z domu zamykając go na klucz.
 Wszedłem do garażu. Wybrałem najsłabsze auto jakie miałem, bo chciałem udowodnić temu dupkowi, że nawet najsłabszym autem z nim wygram. Tak, zgadza się, Wayne nigdy nie był za dobrym kierowcą.  Wygrał z nim nawet najsłabszy, początkujący chłopaczek.
Wsiadłem do auta i odpaliłem go. Włączyłem radio i pojechałem w strone toru gdzie miał odbyć się wyścig. Po niecałych 40 minutach byłem na miejscu. 
Wysiadłem z auta i już widziałem jak ludzie szepczą coś do siebie patrząc na mnie. Pokręciłem z niedowierzeniem głową, ludzie w tym wieku przerażają mnie swoją głupotą.
Rozejrzałem się i wsiadłem spowrotem do auta, podjechałem do swojego miejsca na linii mety. Zauważyłem śmiejącego się Wayne'a w rogu, patrzył prosto na mnie. Chytrze się uśmiechnąłem. 
Po kilku minutach w końcu na środek wyszła jedna z dziwek. W ręku trzymała chustę, która po chwili została upuszczona co oznaczało że wyścig się zaczął. Ruszyłem z piskiem opon z miejsca, jechałem zaraz za Wayne'm, już miałem go wyprzedzać aż nagle coś mocno uderzyło w klape mojego auta. Wpadłem w poślizg uderzając o "barierki bezpieczeństwa". Moja warga była rozwalona, a z łuku brwiowego spływała krew w wyniku uderzenia. Wysiadłem z auta i zobaczyłem Wayne'a i ludzi unuszących i wiwatujących go w góre.
Zaczęła zbierać się we mnie wściekłość. Wkurzony, a taczej wkurwiony wsiadłem do zapasowego auta i ruszyłem z piskiem opon. Już po 20 minutach byłem w domu, wysiadłem z auta i zatrzasnąłem drzwi. Otworzyłem drzwi i wszedłem do domu. Zobaczyłem ją siedzącą na kanapie.
Szybko i mocno złapałem ją za ramie i pociągnąłem do swojego pokoju, rzuciłem na łóżko i zamnknąłem drzwi na klucz. Dziewczyna zaczęła się wyrywać i próbować uciec, ale oczywiście jej na to nie pozwoliłem.
- Luke, zostaw mnie! Prosze nie rób mi nic! - krzyczała ale teraz nic do mnie nie docierało.
Ściągnąłem z siebie spodnie, a potem bokserki. 
Dziewczyna zaczęła krzyczeć i płakać, nie obchodziło mnie to. Miała mnie tylko zaspokoić. 
Podszedłem do dziewczyny i uderzyłem ją w twarz, nie za mocno ale na tyle że otworzyła buzie. W tym czasie włożyłem w jej piękną buźke swojego przyjaciela, zacząłem sam nim poruszać, bo dziewczyna nie wyrażała do tego chcęci. Krztusiła się łzami. Odchyliłem głowe w tył i pojękiwałem, przyśpieszyłem, wsadziłem go do samego końca, dziewczyna zaczęła się krztusić a ja spokojnie doszedłem. Wyjąłem go z jej ust i zatkałem jej nos.
- Połknij to sobie jeszcze pożyjesz. - uśmiechnąłem się wrednie.
Dziewczyna wykonała moje polecenie, a ja ubrałem się i wyszedłem z mojego pokoju trzaskając drzwiami. 
Kath's POV
Nie mogłam uwierzyć, że Luke mógł zrobić coś takiego... To znaczy wiedziałam, że on jest zły, ale tego się po nim nie spodziewałam.
Siedziałam na łóżku i płakałam, a raczej ryczałam. Chciało mi się wymiotować gdy przypominało mi się to wszystko. Powoli nadal płacząc wstałam i poszłam do siebie do pokoju gdzie zamknęłam się na klucz. Usiadłam zapłakana na łóżku i wyciągnęłam spod niego małą żyletkę. Zaczęłam wykonywać głębokie cięcia przypominając sobie wszystko. Robiłam to do tego czasu, aż straciłam przytomność.
-------------------------------------------------
Bardzo, BARDZO, B A R D Z O przepraszam że tak długo nie było rozdziału, ale moja wena wręc wyparowała. No więc... mam nadzieje że się spodoba i licze na wasze komentarze.
Kocham <3

środa, 13 sierpnia 2014

Rozdział 4.

 Luke's POV
Uciekła nam, nie wiem jak ale to zrobiła. Obiecałem sobie, że tego pożałuje. W środku nocy gdy upewniłem się że dziewczyna śpi spokojnie, powoli i ostrożnie wszedłem do domu, zamykając za sobą drzwi na klucz. Zobaczyłem że w kuchni świeci sie światło, więc pewnie tam jest nasza zdobycz.
Szybkim krokiem wszedłem do kuchni i zanim chlopak zdążył się odezwać dostał kilka razy w twarz. Upadł uderzając głową o blat, za nogi wyciągnąłem go szybko z mieszkania i wsadziłem do swojego czarnego van'a.
Wsiadłem spokojnie za kierownicę i odpaliłem auto, włączyłem radio i ruszyłem. Po niecałych 30 minutach byłem w naszym domu. 
- Josh, Ash! - zawolałem kumpli. Długo nie musiałem czekać bo po chwili w drzwiach pojawili się chłopaki.
- Co tam masz? - zapytał zaciekawiony Ashton podchodząc do samochodu.
- Powiedzmy, że zdobycz dzięki której Katy wróci do nas szybciej niż Matt wciąga spaghetti - uśmiechnąłem sie zwycięsko wyciągając nadal nieprzytomnego chłopaka z samochodu.
- Ash, przygotuj jakiś uroczy kącik dla tego pana - powiedziałem taszcząc chłopaka do domu.
                                                        ~*~
Kath's POV
Dochodziła dwunasta a ja nadal nerwowo chodziłam po domu.
Jak ja mogłam go w to wplątać? Przecież on był niewinny, jezu jaka ja jestem głupia. 
Musze iść na to spotkanie, musze odzyskać Dan'a, nie pozwole żeby coś mu się stało, i to jeszcze z mojej winy. A jeśli już go zabili? A jeśli już leży martwy gdzieś w lesie?
Szybko ubrałam buty i wybiegłam z domu, pobiegłam do parku, bardzo się bałam ale wiedziałam że musze to zrobić. Zauważyłam znane mi już dość dobrze blond włosy, zauważyłam też reszte jego ekipy i... dość poważnie pobitego Dan'a. Łzy zaczęły spływać po moich policzkach, a w środku mnie zaczął zbierać się gniew. Pewnym krokiem podeszłam do chłopaków.
- Czyli jednak jej zależy. - zaśmiał sie Matt.
A ja myślałam że on był spoko. Najwidoczniej sie myliłam.
- Puśćcie go. - powiedziałam próbując się nie jąkać.
W odpowiedzi usłyszalam tylko śmiech.
- Idziesz z nami. - Josh złapal mnie za ramie.
- Ale macie go puścić.... prosze... - dodałam spokojniej pozwalając łzom spokojnie spływać. 
- Oczywiście, księżniczko - Luke popchnął chłopaka na chodnik - radze ci nie robić czegoś głupiego - puścił mu oczko.
Pociągnęli mnie za ręke do samochodu. Krzyczałam i wyrywałam się, wołałam o pomoc ale dostałam tylko smutne spojrzenia ludzi. Dlaczego nic nie robią? Dlaczego nie chcą mi pomóc? Może się ich boją?
Wrzucili mnie do samochodu i zastrzasnęli drzwi. Zwinęłam się w kulke i płakałam, co ja mówie, ja ryczałam. Zabrali mi wszystko co było dla mnie ważne. Zburzyli wszystko bezpowrotnie. Już nigdy nie uda mi się tego odzyskać. Zniknęło, wyparowało, nie ma. 
Po kilku minutach, które dla mnie były jak godziny, bo musiałam je spędzać z nimi, byliśmy na miejscu.
Spojrzałam przez okno i nie zauważyłam tego szarego domu, zobaczyłam duży, przytulny domek, o brzoskwiniowym kolorze. Był na odludziu, prawdopodobnie zrobili to specjalnie żebym nie uciekła. Teraz to wpadłam.
Josh szybko wysiadł z samochodu i otworzył drzwi z mojej strony, wziął mnie na ręce jednym zwinnym ruchem i ruszył spokojnie do domu. Wyrywałam się, krzyczałam chociaż wiedzialam że nikt mnie tu nie usłyszy, zostalam sama z bandą psycholi. Czuje się jak w jakimś jebanym fanfiction, które ostatnim czasem bardzo lubiałam czytać. 
Chłopaki zatrzymali się pod drzwiami, Ashton wyciągnął klucz i wsadził go do dziury, przekręcił go i otworzył drzwi. Wepchnęli mnie do środka. Od razu zaczęłam się rozglądać, w środku było dość przytulnie, wielki salon, nowoczesna kuchnia, taras i ogród z jeziorem oraz basenem. 
Bez przystanku zostałam poprowadzona prawdopodobnie do "swojego pokoju", tyle że ściany były całe białe, a w środku było jedynie stare łóżko. Spojrzałam na Luke'a, domagając się wyjaśnień.
- Za każdym razem, gdy będziesz grzeczna i gdy wypełnisz nasz rozkaz będziesz mogła wybrać sobie jakąś jedną rzecz do udekorowania pokoju. - wyjaśnił.
Kiwnęłam głową i powoli poszłam w strone łóżka, niepewnie na nim usiadłam i spojrzałam na chłopaków, oni tylko bez słowa na siebie spojrzeli, pokiwali głowami i wyszli z mojego pokoju. Usłyszałam brzdęk co oznaczało że zamknęli mnie w pokoju.
Zrezygnowana położyłam się na łóżko i pozwoliłam moim powiekom opaść, zasnęłam. 
Po godzinie obudziło mnie skrzypienie, spojrzalam na drzwi i ujrzałam Luke'a niosącego tackę z naleśnikami i nutellą, uśmiechnęłam się na sam widok czekolady. Polożył tace na moich nogach.
- Smacznego, kochanie. - pocałował mnie w czoło i wyszedl z pokoju oczywiście zamykając go na klucz.
Zdziwił mnie trochę ten pocałunek, ale byłam za bardzo głodna by teraz o tym myśleć. Wzięłam nóż do ręki i odkręciłam nutellę, nałożyłam grubą warste na naleśnika, bo kto mi zabroni, i zaczęłam jeść z apetytem.

piątek, 1 sierpnia 2014

Rozdział 3.


Luke's POV:
Gdy tylko Kath poszła do swojego pokoju, wstałem i ruszyłem do drzwi. Ubrałem czarne vansy i otworzyłem drzwi. Oparłem się o ich framuge po czym wyciągnąłem z kieszeni kluczyki.
- Idziemy się zabawić? - zapytałem z uśmiechem na twarzy. Wiedziałem że się zgodzą, bo wyścigi kochali tak samo jak ja. Zawsze wygrywałem, przez co cieszyłem się dość dużą popularnością.
Po pięciu minutach w końcu zorientowali się o co chodzi i zerwali się z kanapy.
- A co z dziewczyną? Jak ucieknie? - zapytał Matt.
- Tak czy inaczej ją znajdziemy. - powiedziałem z pewnością.
Wyszliśmy z domu oczywiście zamykając go na klucz i ruszyliśmy do garażu. To było moje ulubione miejsce, uwielbiałem przebywać tu sam z autami które wygrywałem na wyścigach. Miałem nawet już miejsce na nowe auto.
Wszyscy wzięliśmy swoje samochody i ruszyliśmy. Podróż nie trwała długo, po chwili byliśmy na miejscu. Wysiadłem z auta i od razu usłyszałem pomruki niezadowolenia. Bo, ups, nie dostaną dzisiaj nowego auta.
Reguły są proste: ten kto będzie pierwszy na mecie i najmniej zniszczy swoje auto - wygrywa. Za nagrode dostaje auto przeciwnika i pięniądze, równe pięć tysięcy.
Spojrzałem na auto przeciwnika, BMW M3 E92. Łatwizna. 
Wsiedliśmy do samochodów a na środek wyszła jedna z dziwek Wayne'a, a już po kilku minutach wygrałem wyścig, bo auto przeciwnika, jakimś dziwnym cudem, uderzyło w barierki i sie rozbiło. Chłopak pewnie już nie żył, ale no trudno. Tak to jest gdy ściga się ze mną.
Dumny z siebie wyszedłem z auta, od razy powitały mnie oklaski i wrzaski dziewczyn. Zebrała się wokół mnie dość duża grupa osób i podniosła mnie wiwatując. Podeszli ze mna do przeciwnika, który na szczęście miał tylko kilka złamań. Pokazał mi swoje auta, a ja wybrałem  to które najbardziej przypadło mi do gustu. Zawołałem Josh'a bo on był tym najbardziej ostrożnym żeby prowadził nowo nabyte auto. Wiedziałem, że go nie rozbije, darzyłem go zaufaniem tak jak reszte. Oczywiście oprócz tej dziewczyny, już dawno zgwałciłbym ją i wywalił na zbity pysk na ulice nie zważając na nic. Ale tego nie zrobiłem, może wydawało się to dziwne, ta dziewczyna miała coś w sobie, coś co odsuwało mnie od niej, coś co kazało mi ją chronic za wszelką cene. Jeszcze nie wiem czym jest co "coś" ale wiem że musze sie tego dowiedzieć.
Wsiadlem spowrotem do swojego auta tak jak cała nasza ekipa i odpaliłem go. Ruszyłem w strone domu, w którym po chwili byłem. Ściągnąłem buty i zrzuciłem z siebie cienką bluzę. Rozejrzałem się po pokoju z nadzieją że nie obudziłem Katy*.
Na moje szczęście dziewczyna nadal spała, poczłapałem do kuchni i wyciągnąłem z lodówki energetyka, otworzyłem go i wypiłem. Spojrzałem na zegarek, który wskazywał trzecią nad ranem. Usiadłem na blacie i myślałem nad tym co porobić, aż zadzwonił mój telefon. Odebrałem go.
- Takk.... Dlaczego? okay...... Zaraz będe. - rozłączyłem się i zeskoczyłem z blatu.
Poszedlem do korytarza i ubrałem buty, bluze i na wszelki wypadek wziąłem okulary przeciwsłoneczne. Zawiesiłem je na kołnierzu i wyszedłem z domu.
Kath's POV: 
Obudziłam się rano, przynajmniej tak sądze, bo nie miałam tu okien. Wyciągnęłam spod łóżka białe, miękkie kapcie, które dostałam od chłopaków "za nagrode". Po cichu złapałam za klamke i otworzyłam drzwi, zeszłam po schodach do kuchni. Nie zauważyłam chłopaków co wydawało mi się dość dziwne. Wzięłam to za szanse, ktoś się nade mną ulitował. Szybko zebrałam swoje rzeczy i wybiegłam z domu. Panicznie się rozglądałam, a ludzie dziwnie się na mnie patrzyli. W sumie nie dziwie im się, mam na sobie piżame w małpki i rozglądam się jak wariatka. Pewnie wzięli mnie za psycholke, której udało się uciec z psychiatryka i boi sie że ktoś ją znajdzie. 
Szukałam kogoś, kogokolwiek aby mi pomógł. Pozwolił zostać na kilka dni u siebie. Nagle wpadłam na jakiegoś wysokiego chłopaka, miał postawione na żelu czarne włosy i kolczyk w policzku. Skądś go kojarzyłam, ale nie mogłam sobie  przypomnieć skąd. Chłopak chyba mnie poznał, bo wziął mnie za ręke i szybko pociągnął do bloku, w którym pewnie mieszka. Nie protestowalam, bo pewnie też tak zrobilibyście. Lepiej zostac z bandą psycholi, czy z chłopakiem którego skądś się zna? Nie wiem jak wy, ale ja wybieram tą pierwszą wersje.
Chłopak szybko odkluczył drzwi i weszliśmy do środka. Myślałam, że zastane tam butelki po alkoholu, wszędzie brudne ubrania, w całym mieszkaniu będzie czuć dym papierosowy. No wiecie, tak jak mieszkanie chłopaka. Ale nie, tutaj wszystko było na swoim miejscu, a w całym mieszkaniu pachniało wanilią. 
Ściągnęłam buty i usiadłam na kanapie zaraz obok chłopaka.
- Więc... Um.. Pamiętasz mnie? - chłopak spojrzał na mnie tymi swoimi brązowymi oczami, które skądś kojarzyłam.
- Przepraszam, ale nie. Powiesz mi? 
Chłopak spuścił głowe, pewnie zawiedzony tym że go nie pamiętam.
- Pamiętasz tego grubego chłopaka z osiedla? Ten, z którym tak bardzo lubiałaś się bawić. Ten, który był twoim jednym przyjacielem. Ten, który musiał wyjechać w wieku 16 lat.
- Dan... - powiedziałam cicho i zobaczyłam jak chłopak kiwa głową - Dan! - rzuciłam się na jego szyje tuląc go najmocniej jak potrafiłam. 
Daniel, chłopak odstawał tak samo jak ja. Tak samo jak ja był wyzywany w szkole. Zaprzyjaźniliśmy się, ufaliśmy sobie bezgranicznie, wszystko było świetnie dopóki Dan nie musiał wyjechać, spytacie pewnie "dlaczego?". Otóż, dlatego że podczas jednej z lekcji został prawie zabity. Jego rodzice zdecydowali że wyjadą daleko stąd.  Straciliśmy kontakt właśnie przez jego rodziców. Zabronili nam się kontaktować, bo myśleli że to przeze mnie prawie go zabili. Tak, bolało jak cholera.
A teraz widze go tutaj, bardzo się zmienił. Ale tylko z wyglądu, charakter pozostał taki sam. Byłam szczęśliwa że go spotkałam, zobaczyłam, porozmawiałam.
- Nie wierze, że to Ty! Tak bardzo się zmieniłeś, i jeszcze ten kolczyk! James! - uśmiechnęłam się szeroko, a chłopak zaśmiał się na moją reakcje.
- Więc co ty tutaj robisz? - zapytał patrząc na mnie.
- To długa historia. - westchnęłam.
- Mam czas.
Tak o to skończyłam z Dan'em opowiadając mu wszystko co zdarzyło się gdy nie mieliśmy kontaktu, znienawidził chłopaków i zgodził się żebym została u niego.
Skończyliśmy oglądając Martwe Zło i śmiejąc się z Dan'a który wkładał popcorn do uszu, nosa.
                                                    ~*~
Rano obudziłam się i tak jak zawsze w moich pięknych kapciach poczłapałam do kuchni. Rozglądałam sie za Dan'em, którego nigdzie nie widziałam. 
Weszłam do kuchni, a to co tam zauważyłam przyprawiło mnie o dreszcze. Nie te przyjemne, wręcz przeciwnie. Wszystko było tam porozwalane, a na balcie leżała jakaś kartka zaplamiona krwią.
Przerażona spojrzałam na nią i przeczytałam: 
"Jeśli chcesz jeszcze zobaczył swojego przyjaciela masz zjawić się w opuczonym domu za tym blokiem. Do zobaczenia o 12, Kochanie xx"
-----------------------------
*Kate - Kath, Katherine, Kate, Katy. Tak będe pisać imie naszej głównej bohaterki :)
Do napisania xx

środa, 16 lipca 2014

Rozdział 2.


Obudziłam się i spojrzałam na zegarek, który nosiłam na ręcę. Była 7:30. Westchnęłam i spowrotem zamknęłam oczy, chciałam jak najszybciej znaleźć się w swoim pokoju, na moim miękkim łóżku, pijąc kakao i oglądając Pamiętnik po raz setny. Uwielbiałam ten film, ukazuje piękno prawdziwej miłości. Leżałam tak z pół godziny, rozmyślając co by było gdybym nie poszła na to "spotkanie". Prawdopodobnie byłabym szczęśliwa, naprawdę szczęśliwa.
Moje rozmyślanie przerwał nieźle wkurzony Ashton. Wzdrygnęłam się na samą myśl co chce ode mnie.
- Czy ty kurwa nie rozumiesz co to jest zegarek?! - warknął. Widząc moją zdezorientowaną minę zaczął znowu krzyczeć - Luke ci chyba powiedział żebyś była na ósmą na tym pierdolonym dole! 
Tyle hałasu o taką małą rzecz?! Serio?! To ja już się boje co będzię gdy zrobie coś głupszego. Spojrzałam na chłopaka, który był cały czerwony z gniewu.
- Złaź z tego pierdolonego łóżka i w podskokach spierdalaj na dół. - warknął.
Nie ruszyłam się z miejsca, nie dam mu tej satysfakcji i nie posłucham go. Patrzył na mnie i czekał.
- Dobra to teraz poznasz pierwszą zasade. - podszedł do mnie i usiadł na łóżku po czym pociągnął mnie za nogi tak że wylądowałam na jego kolanach leżąc na brzuchu. Szarpałam się ale on tylko wzomocnił uścisk i uszczypnął mnie w tyłek.
- Ciebie już do końca powaliło?! Zostaw mnie idioto! - krzyczałam.
Podniósł ręke do góry, a zanim ja zorientowałam sie co chce zrobić jego dłoń wylądowała na moim tyłku. Nie mogłam uwierzyć że to zrobił, znowu zaczęłam się szarpać a jego dłoń znowu wylądowała na moim tyłku. Krzyknęłam z bólu, a ten mnie puścił.
- Jeśli nas nie słuchasz - dostajesz kare. Chyba proste, no nie? Ta jest najlepszą karą jaką możesz dostać u nas. Także podsumowując: teraz w podskokach na dół. -  uśmiech nie schodził z jego twarzy.
Jak można być takim skurwysynem? Czego oni ode mnie chcą?! Jeszcze wymyślają jakieś kary, oni serio powinni sie leczyć. Napewno nie pozwole na to żeby mną rozkazywali, o nie. Obiecuję, że nie odpuszcze tak łatwo. Już mam ułożony plan ucieczki i właśnie zaczynam jego realizacje...
Wstałam z łóżka i po cichu ze spuszczoną głową poszłam na dół. Po chwili byłam w czymś co chyba nazywało sie jadalnią.
- No nareszcie, nasza księżniczka raczyła sie zjawić! - powiedział z sarkazmem Luke. - Myśle, że Ashton wytłumaczył ci pierwszą zasade. Teraz siadaj, a powiemy ci kolejne.
Niechętnie usiadłam przy stole. Na moje nieszczęście obok mnie siedział Ash. Od razu położył na moim kolanie ręke, którą starałam się odepchnąć. Niestety był za silny i gdy tylko zaczęłam się wiercić wzmacniał uścisk co sprawiało mi ból.
- Pierwsza zasada: Nie próbujesz uciekać, sprzeczać się z nami. Druga: Nie dzwonisz do NIKOGO i nie opowiadasz co się stało. Trzecia i najważniejsza: Robisz co chcemy, nawet jeśli byłoby to najgłupsze i słuchasz się nas. - powiedział Josh. - Zrozumiałaś? 
- A co jeśli nie zastosuje się do tych zasad? - zapytałam.
- Zostaniesz ukarana. - odpowiedział Josh.
Odwróciłam od nich wzrok, nie chciałam więcej patrzeć na moich porywaczy. Czego chcieli? Pieniędzy? Przecież widzą że praktycznie ich nie mam. Przecież nie jestem nawet ładna, dlaczego wybrali akurat mnie? - pytałam siebie w myślach patrząc w okno.
Niestety padał deszcz, nienawidziłam go. To w czasie niego moi rodzice się zabili, przez niego wszystko się zdarzyło. Od tego czasu deszcz jest pogodą której najbardziej nienawidze. Krople uderzały o szybe z dużą prędkością wytwarzając w pewnym sensie rytm.
- Możesz iść do pokoju, jeśli chcesz. Możesz też zostać z nami i pooglądać telewizje - zaproponował Matt.
- Nie, dzięki. Mam ciekawsze rzeczy od oglądania filmów z moimi porywaczami - mruknęłam i poszłam po schodach do "mojego" pokoju. Tym razem zasłony były odsłonięte i widać było jedynie lustra zamiast ścian. 
Wszędzie widziałam siebie. No super... Nienawidzę swojego ciała, a teraz mam na nie cały czas patrzeć? Nie, dzięki. Westchnęłam i zrezygnowana poszłam spowrotem na dół. Chłopaki leżeli na dwóch kanapach. Ashton i Luke na jednej, a Matt i Josh na drugiej. Rzucali w siebie popcornem, jedno trafiło w oko Josh'a przez co ten krzyknął i rzucił się na Ash'a, zaczęła się "bójka" której towarzyszyły głośne śmiechy Luke'a i Matt'a.
- Ekhm... - chrząknęłam aby zawiadomić ich że tutaj jestem.
Wszyscy odwrócili głowe w moją strone, a Josh i Ash przestali się bić.
- O, jesteś. Jak fajnie. Siadaj - powiedział Luke. 
Poszłam w strone kanapy na której siedział, ale w ostatniej chwili zawróciłam i usiadłam na drugiej kanapie obok Matt'a. Wydawał mi się milszy niż reszta. Luke spiorunował mnie spojrzeniem, a ja tylko wzruszyłam ramionami.
- Więc, co chcesz obejrzeć, kochanie? - objął mnie ramieniem, którego nawet nie próbowałam strzepnąć bo wiedziałam że to nie ma sensu.
- A co macie? - zapytałam obojętnie.
- Głównie same horrory. Żebyś mogła nas przytulać gdy będziesz się bała - uśmiechnął się szeroko Luke.
- Okej, oglądnijmy Obecność. - powiedziałam a Luke włączył film.
A to się zdziwią haha, nie boje się horrorów, wręcz je uwielbiam. Według mnie horrory to najlepsze filmy, bo czasami można się nieźle pośmiać ale i przestraszyć.
Film się zaczął a chłopaki bacznie mnie obserwowali, pewnie czekali aż się wystrasze. Ha! Idioci.
W połowie filmu zrobiłam się senna. Oparłam się o oparcie kanapy i podkuliłam kolana, po czym zamknęłam oczy.
- Nie, nie, nie. Nie będziesz teraz spała.
- Będę robiła co mi się kurwa żywnie podoba - warknęłam.
- Hmm.. Nie posłuchałaś nas. Jedną szansę zmarnowałaś, została ci ostatnia. Radze ci, nie zmarnuj jej, bo to się źle skończy - zagroził Luke.
- Dlaczego kurwa nie moge iść spać?!  - krzyknęlam wstając.
- Bo nic nie zjadłaś. - powiedział spokojnie.
- Bo nie jestem głodna. - powiedziałam oburzona.
Po chwili Josh przyszedł z kanapkami.
- Zjedz przynajmniej jedną, a będziesz mogła spać. - powiedział.
Westchnęłam i ją zjadłam.
Wstałam i powlekłam się na góre do swojego pokoju, opadłam na łóżko i spojrzałam w sufit bo tylko tam nie widziałam siebie. Po kilku minutach takiego patrzenia udało mi sie zasnąć.
-----------------------------------
Mam do was sprawe, mianowicie chodzi o to żeby każdy kto to czyta - skomentował to, bo naprawdę nie wiem czy jest sens pisania tego ff dla jednej osoby (pozdrowienia dla Natalii). 
Do napisania xx

środa, 9 lipca 2014

Rozdział 1.

Obudziłam się wczesnym rankiem, więc z nudów włączyłam laptopa i zalogowałam się na Facebook'a. Po kilkunastu minutach wstałam i poszłam do łazienki, żeby się ogarnąć. 
Po niecałej godzinie wyszłam z łazienki i poszłam do swojego pokoju, prawie zemdlałam. Całe łóżko było w płatkach róż, a na środku leżało pudełko. Ktoś tu był... Ktoś mnie obserwuje... A co jeśli chce mnie zabić? Niee, to głupie. Podeszłam do łóżka i otworzyłam pudełko. To co tam zobaczyłam zaparło mi dech w piersiach. Leżała tam przepiękna sukienka. Strasznie mi się spodobała, wyciągnęłam ją i ujrzałam karteczkę:
,, Bądź w parku o 17:00 dzisiaj. Ubierz tą sukienkę, jest seksowna. Nie przyjmuje odmowy, do zobaczenia, Skarbie xx" 
Od razu pomyślałam o wczorajszym sms'ie... Czyli to jednak nie był żart... Ktoś widział mnie prawie nagą, a teraz ten ktoś chce sie spotkać...
Do południa myślałam czy iść na to "spotkanie". W końu zdecydowałam, że pójde bo gdy go zobaczę, będę mogła zgłosić sprawę na policje i typek pójdzie siedzieć.
Spojrzałam na zegarek, który wskazywał 16:00.
Ubrałam tą sukienkę dlatego, że mi sie podobała, nie dla niego. Dobrałam jeszcze czarne szpilki i naszyjnik - koniczynke z literką "K" w środku niej. Zawsze go noszę, bo przynosi mi szczęście.
( http://www.polyvore.com/chapter_first/set?id=127733766 <skopiuj i wklej>)
O 16:45 wyszłam z domu i powoli poszłam w strone parku. Usiadłam na ławce i czekałam na nieznajomego, z którym miałam się spotkać.
Po niecałych 15 minutach poczułam czyjeś ręce na moich ustach. Ta sama osoba zaciągnęła mnie do jakiejś ciemnej uliczki. Próbowałam krzyczeć i wyrwać się, ale chłopak mi to uniemożliwiał. Przyłożył mi do nosa wilgotną szmatkę, z całej siły próbowałam nie wdychać jej zapachu.
- Shh, oddychaj spokojnie. - powiedział chłopak.
Niestety długo tak nie wytrzymałam i zaczęłam  wsychać chloroform. Momentalnie zrobiłam się senna. Nadal próbowałam mu się wyrwać, ale zmęczenie wzięło góre i zasnęłam w ramionach kogoś kogo nawet nie znałam i chyba nie chciałam poznawać.
                                                           ~*~
Obudziłam się w jakimś ciemnym pokoju. Zdzwiło mnie to, bo z tego co pamiętam mój pokój był w jasnym kolorze. 
Nagle wszystko zaczęło do mnie wracać, spotkanie, nieznajomy, sen...
Odkryłam się i zeskoczyłam po cichu z łóżka. Podeszlam do drzwi i usłyszałam kawałek czyjejś rozmowy: 
- Nie! Narazie nie.
- Ale Luke! Ile mamy jeszcze czekać?
- Ale Ash! - powiedział Luke naśladując chłopaka. - Powiedziałem wam na początku jak to się wszystko potoczy. Najpierw musimy być spokojni, niech sie do nas przyzwyczai, niedługo nadejdzie pora.
- Będę mógł przynajmniej patrzeć? - zapytał jeszcze inny chłopak.
- Ty naprawdę jesteś taki głupi Josh, czy tylko udajesz? - załamał się Luke. 
- Lustra, Josh. - przypomniał chłopakowi Ash.
Rozejrzałam się i dopiero teraz zorientowałam że nie pokój był ciemny, lecz zasłony które pokrywały całe ściany. Odkryłam lekko jedną i zobaczyłam samą siebie.
- Lustra weneckie - pomyślałam, teraz to co powiedzieli miałoby sens.
Nagle usłyszałam kroki zbliżające się do "mojego" pokoju. Sparazliżowało mnie ze strachu, nigdy tak bardzo się nie bałam. Nagle drzwi się otworzyłya do pokoju weszła czwórka chłopaków. Pierwsze co rzucało sie w oczy to, to że każdy z nich miał dużo tatuaży i kolczyków. Pierwszy, który nazywał sie Luke, przedstawił mi wszystkich.
- Luke, Matt, Josh i Ashton... - powtórzyłam cichutko zapamiętując imiona.
Podeszli do mnie, a jedyne co ja zrobiłam to zaczęłam sie cofać. Niestety po chwili spotkałam się z ścianą.
- Cz-czego chcecie? - próbowałam powiedzieć to z nienawiścią, ale to co wyszło z moich ust można było nazywać tylko piskiem.
Zaśmiali się. Luke podszedł do mnie i przyparł mnei swoim ciałem do ściany. Wzdrygnęłam sie.
- Niedługo się przekonasz, Delilah. - wymruczał do mojego ucha. 
Nazwał mnie moim drugim imieniem, nienawidziałam go. Od razu kojarzyło mi się z moją wredną kuzynką, która kiedyś prawie mnie zabiła, a oczywiście to ja zostałam później ukarana.
Odepchnęlam go, nagle zrobiłam się pewna siebie.
On tylko sie zaśmiał, po czym powiedział:
- Zadziorna, lubimy takie, co nie chłopaki? - zapytał, a oni skinęli głową uśmiechając się tajemniczo - Masz przyjść na dół o 8:00 gdzie powiemy ci wszystkie zasady, bez żadnych sztuczek bo to się źle skończy.
Po tych słowach wyszli z pokoju, ostatnie co usłyszałam to ich kroki zmierzające po schodach na dół. Po tym najzwyczajniej w świecie położyłam się na łóżku i zasnęłam. Byłam wyczerpana.